poniedziałek, 10 marca 2014

Postanowione!

  Postanowiłam, że przynajmniej raz w tygodniu będę pisała notkę na bloga! Bo czas leci bardzo szybko, a to jest dobry moment na podsumowanie całego tygodnia.
   Pierwszy tydzień marca przeminął tak szybko, że już nawet nie pamiętam kiedy była środa, potem czwartek, weekend i znowu poniedziałek :)
   Półtora tygodnia temu w domu przechodziliśmy wirusa grypy żołądkowej, najpierw zachorowała najstarsza dziewczynka, potem chłopiec. Już myślałam, że mnie ominie, a jednak dopadło. W piątek o 5 rano zaczęła się masakra. Mnie tyle nie martwiła grypa co to, że powinnam pracować, miałam już zaplanowany cały weekend ze znajomymi itd. nie chciałam pracować w sobotę. No ale cóż stało się nie byłam w stanie być z dzieciakami. Choroba zawsze sprawia, że tęsknie za domem 3 razy bardziej niż normalnie. Spałam dosłownie cały dzień. Potem w sobotę rano byłam trochę z dzieciakami. Oczywiście Hostka  cały czas pytała jak się czuję i czy czegoś nie potrzebuję.
   W sobotę po południu wybrałam się na zwiedzanie Madrytu z Mają i Karisą. Maja jest AuPair niedaleko w Boadilla a Karisa przyjechała na "wymianę kulturową". Rozmawiałyśmy po Hiszpańsku :D Było śmiesznie. Zwiedziłyśmy Palacio Real (10 E- bilet normalny, 5 E - bilet ze zniżką tylko dla studentów)  i La Pecera ( 3 E dla wszystkich). Przyjeżdżając do Hiszpanii najlepiej mieć kartę studencką, ja takiej nie posiadam więc za wszystko muszę płacić normalne ceny, nawet moja Europe Youth card nie załatwia mi żadnych zniżek, porażka.
  W niedzielę, po Kościele pojechałam autobusem na lotnisko :D (od mojego Kościoła na Alameda de Osuna to jakieś 5 minut drogi). Pojechałam orientacyjnie rozeznać się w cenach biletów na pierwszy tydzień sierpnia i zapytać czy mogę zapłacić gotówką, bilet postaram się kupić jakoś w Maju, tak żeby ceny jeszcze były w miarę korzystne, trzeba zacząć oszczędzać.

 

                                        Katedra -Palacio Real
 

Palacio Real, nie można robić zdjęć w środku :(
 
Romantyczne zdjęcie z Metropolis w tle
 
Panorama miasta z La Pecera
 
 

niedziela, 2 marca 2014

Karnawał!

  Wybaczcie, wybaczcie, wybaczcie, a może to siebie powinnam przeprosić, bo ten blog miał być jedną z pamiątek mojego wyjazdu jako AuPair. Nie wiem ile z was jeszcze czyta, obserwuje sprawdza co u mnie.
  Tak więc karnawał pełną parą! A Hiszpanie naprawdę świętują. Na weekend pojechałam z moją Host family do Piedralaves. Piękne miasteczko jakąś godzinę drogi od miejsca, w którym mieszkamy. Otoczone górami i rzeką, która spływa po ogromnych kamieniach. Widoki naprawdę jak z bajki.  Hości  mówią, że to bardzo nietypowe miejsce dla Hiszpanii, roślinność pogoda jest zupełnie odmienna od tej w reszcie kraju, często pada i jest znacznie chłodniej.
  Na karnawał w każdym miasteczku ludzie przebierają się w przeróżne postacie ( my znowu zawitaliśmy jako ciastka :D) jest ogromna dyskoteka, ludzie balują do rana, jest konkurs na najlepsze przebranie - i uwierzcie mi ludzie są naprawdę kreatywni.
  Z innych trochę dalszych spraw to, uczę się teraz Hiszpańskiego w małej i prywatnej szkole na Atocha, zajęcia mamy raz w tygodniu, ale dostajemy bardzo dużo pracy domowej. Ja jestem na poziomie A2-B1 czyli całkiem nieźle. Ja wolałam kurs bardziej intensywny, ale z racji tego gdzie mieszkam nie za bardzo jestem w stanie znaleźć coś co by odpowiadało mojemu rozkładowi tygodnia i budżetowi jakim dysponuję. Ale oprócz tego w każdą środę i czwartek umawiam się na "wymianę językową" z native speakerami - działa niesamowicie, dodatkowo każdego dnia rozmawiam z Host mamą minimum 30 min. podczas śniadania. W maju i czerwcu chcę przyoszczędzić trochę pieniędzy i pójść do szkoły, w której mogę zdać międzynarodowy egzamin językowy.
Dwa cudne dzieciaki i potok .
 
 
moje ulubione